CZYNNIKI PIERWSZE – LUBLIN
W serii wpisów „Czynniki pierwsze” przedstawiamy miasto, biorąc na tapet jego najciekawsze atrakcje turystyczne, restauracje, przysmaki i różne inne lokalne smaczki. Każde miasto rozkładamy na czynniki pierwsze – tworzące jego nazwę litery. Cel: szybkie rozeznanie jak zaplanować zwiedzanie, organizując city break. Jeśli przed Wami weekend w Lublinie, to dobrze trafiliście – w tym wpisie prezentujemy (naszym zdaniem) najciekawsze atrakcje tego miasta.
L jak Latarnia Pamięci
Lublin, zwany swego czasu Jerozolimą Północy, pełen jest żydowskich akcentów. Można by pewnie poświęcić dzień lub dwa na zwiedzanie miasta w poszukiwaniu śladów żydowskiej kultury i historii (m. in. cmentarz Kirkut, ulica Szeroka czy Centrum Kultury im. Pereca). Jednym z najbardziej charakterystycznych punktów na żydowskiej mapie miasta jest Latarnia Pamięci przy ul. Podwale, w miejscu dawnej żydowskiej dzielnicy. Autentyczna przedwojenna latarnia miejska świeci w tym miejscu od 2004 roku, nieprzerwanie w dzień i w nocy, by przypominać między innymi o tragicznej historii żydowskiego Lublina, kiedy to w 1942 roku Śródmieście zostało zrównane z ziemią przez niemieckiego okupanta.
Po chwili refleksji przy latarni postanawiamy nieco wydłużyć naszą żydowską przechadzkę po mieście i udajemy się do restauracji Mandragora. Jej pierwsze miejsce w rankingu Trip Advisor lubelskich lokali może być naszym zdaniem jak najbardziej uzasadnione. Dzięki klimatycznemu wystrojowi i muzyce od razu wyruszamy do przedwojennej Jerozolimy Północy. Potem na naszym stole pojawiają się słodka i wytrawna chałwa, deska śledzi i talerze zup – kapuśniaka i czosnkowej, a nasza podróż w czasie nabiera jeszcze bardziej wielozmysłowego wymiaru. Miła i sprawna obsługa oraz lokal pękający w szwach to kolejne argumenty za tym, by uwzględnić to miejsce w swojej lubelskiej wycieczce.
U jak uliczna sztuka
Ulice Lublina, podobnie jak innych większych polskich miast, są już pełne różnego rodzaju street artu. W trakcie zwiedzania byliśmy szczególnie wyczuleni na murale i zobaczyliśmy ich całkiem sporo. Wciąż jednak czujemy niedosyt, dlatego na pewno kiedyś tu wrócimy na coroczny festiwal sztuki ulicznej Meeting of Styles.
B jak bardzo kulturalne miasto
Nasza wizyta w Lublinie zbiegła się w czasie z Jarmarkiem Jagiellońskim oraz hucznym świętowaniem 700-lecia miasta. Z tej okazji organizatorzy obchodów przewidzieli liczne koncerty, warsztaty dla dzieci i dorosłych, wystawy i inne atrakcje. Okazuje się, że Lublin to miasto lubujące się w przeróżnych tego typu imprezach i festiwalach. Kiedy przygotowywaliśmy się do naszej wycieczki, odkryliśmy, jak wiele ciekawych festiwali odbywa się w Lublinie! Chcemy z pewnością kiedyś tu wrócić chociażby na: Meeting of Styles (festiwal murali odbywający się w sierpniu), Lubelskie Klasyki Nocą (cykliczne zloty fanów old-timerów, głownie pojazdów z dawnego bloku wschodniego), Festiwal Miasto Poezji (odbywające się w maju święto poezji, kiedy miasto podobno dosłownie tonie w wierszach, pojawiających się na ulicach, chodnikach i budynkach). Kolejnym obowiązkowym punktem programu będzie też dla nas spektakl w słynnym na całą Polskę ośrodku teatralnym „Gardzienice” słynącym z teatru eksperymentalnego. Dzięki niemu mieliśmy już okazję przenieść się do starożytnej Grecji w trakcie przedstawienia, które z założenia miało wyglądać i brzmieć dokładnie tak, jak tysiące lat temu w greckich amfiteatrach. Grupa aktorska działa we wsi Gardzienice pod Lublinem, a w mieście organizowane są m. in. wystawy.
L jak ludowe rękodzieło
Dawno nie byliśmy na tak ciekawym wydarzeniu jak Jarmark Jagielloński w Lublinie. Spodziewaliśmy się kilkudziesięciu drewnianych budek z nieco kiczowatymi pamiątkami, a jarmark okazał się istnym świętem pięknego, stylowego (i, co ważne, niedrogiego!) ludowego arcydzieła. Co roku wystawia się tutaj ok. 250 artystów ludowych i rzemieślników z Polski, Litwy, Ukrainy, Białorusi i Słowacji. Znajdziecie tu wszystko, o czym marzy prawdziwy fan sztuki ludowej – od wzorzystej ceramiki, przez wyroby wiklinowe i drewniane aż po wycinanki, pisanki i mnóstwo innych cudów. Poza zakupami można także uczestniczyć w ciekawych warsztatach, np. tańca, śpiewu, garncarstwa, pisankarstwa, plecenia wianków czy kapeluszy. To nie koniec – równolegle odbywają się też koncerty, spektakle, wystawy. Nic dziwnego, że Jarmark przyciąga co roku tłumy. Na pewno tu wrócimy!
I jak inny plac zabaw
Takiego osiedlowego placu zabaw nie ma żadne inne polskie miasto. Doczekał się on nawet swojego profilu na Facebooku! Tym, czemu przede wszystkim zawdzięcza swoją popularność, jest pokaźnych rozmiarów rakieta-zjeżdżalnia, od której pochodzi nazwa miejsca – plac zabaw „z rakietą”. Poza rakietą zobaczymy tu samolot, pociąg czy bojowego UAZ-a. Żeby tu dotrzeć, trzeba trochę pokrążyć uliczkami na osiedlu im. Adama Mickiewicza.
N jak nowoczesna architektura
Choć to, co robi największe wrażenie w Lublinie, to piękne, stare, często podniszczone i odrapane kamienice (co dodaje im jeszcze więcej uroku), to nie można się nie zachwycić także nowszą architekturą miasta. Jej najciekawszym przedstawicielem jest Centrum Spotkania Kultur, obiekt budowany od 1974 roku, którego uroczyste otwarcie miało miejsce w roku 2015. CSK jest siedzibą Filharmonii Lubelskiej, znajdują się w nim sale koncertowe, teatralne i konferencyjne, kluby, restauracje, galerie sztuki, a nawet biblioteka multimedialna. Na dachu budynku mieści się taras widokowy i zielone ogrody, trochę przywodzące na myśl nasze warszawskie ogrody BUWu.
lublin / atrakcje lublina / zwiedzanie lublina / co zobaczyć w lublinie / polska / polskie miasta / gdzie zjeść w lublinie / co zjeść w lublinie / czy warto jechać do lublina / weekend w lublinie / city break w lublinie / wycieczka do lublina / lubelskie atrakcje / jarmark w lublinie / jarmark jagielloński / zwiedzanie polski / wycieczki po polsce / lublin atrakcje
Ola | Chasing Colors 23/08/2017 (09:50)
Centrum Spotkania Kultur jest imponujące! Chętnie wybiorę się kiedyś do Lublina w poszukiwaniu kolorów i tropiąc murale. Atmosfera, w której wciąż obecna jest historia, to coś, co lubię. Na samą myśl o smaku autentycznej szakszuki chcę się tam teleportować. 🙂
Obieżysmak 08/09/2017 (08:30)
Daj nam koniecznie znać, jak Ci się podobało i jakie kolory wytropiłaś w Lublinie! 🙂