AGROTURYSTYKA NA MAZURACH – FOLWARK Z KOŃMI
Gdzieś na tych bardziej odległych krańcach Mazur, bo ponad 4 godziny jazdy autem z Warszawy, mieści się kraina jak z bajki. Bajki o prawdziwej mazurskiej wsi, o bocianach przechadzających się po pastwisku razem z krowami, o żurawiach koncertujących o 4 nad ranem, o koniach żyjących właściwie poza stajnią. Bajki o totalnym resecie i o najpyszniejszej wegetariańskiej uczcie, w jakiej kiedykolwiek braliśmy udział. Brzmi niewiarygodnie? Chodźcie z nami pozwiedzać wspaniałą, rodzinną agroturystykę – Mazurski Folwark w Lisach i jego najbliższą okolicę.
Do Folwarku zjeżdżamy w sobotnie popołudnie, trochę zmęczeni trasą z Warszawy (choć postój na pyszne jedzenie w Łomży był jakimś pocieszeniem, a przy okazji pożegnaniem z mięsem, bo wiedzieliśmy, że czeka nas tygodniowy detoks). Na ostatnim odcinku trasy, po minięciu Giżycka, zaczynamy utwierdzać się w tym, że dojechaliśmy na prawdziwie swojskie, wiejskie, niemalże dzikie Mazury. W największej okolicznej miejscowości Kruklanki trudno o jakiekolwiek akcenty turystyczne – ot, raptem jeden kramik z dmuchańcami i lodziarnia Zielonej Budki. Za to co i rusz mijamy krowy, kucyki, gniazda z bocianami, stare wiejskie chaty i gospodarstwa. Tu naprawdę będzie tak, jak obiecywał copywriter ze Slowhopa!
Na miejscu jest wszystko
Folwark Mazurski spełniał właściwie wszystkie nasze oczekiwania. Mieszkaliśmy w apartamentach urządzonych w estetycznie oszczędnym, nowoczesnym stylu rustykalnym. Wybraliśmy największe, 6-osobowe apartamenty Żuraw i Bocian (spokojnie jeden dla dwóch rodzin), ale na miejscu jest dostępnych o wiele więcej opcji noclegowych. Ich nazwy nie są przypadkowe – lokatorzy Żurawia mogą nasłuchiwać koncertujących w polu o 4-5 nad ranem żurawi, zaś Bocian nawiązuje do licznie przechadzających się w tej okolicy po pastwiskach bocianów. Wspólne zadaszone przestrzenie (poza całkiem sporymi salonami w apartamentach) to:
- jadalnia, częściowo zlokalizowana w pięknej altanie (uwielbialiśmy tam jadać posiłki, ale trzeba było się czaić na wolne stoliki),
- duża sala zabaw, idealna na deszczowe dni (a w niej basen z kulkami, jeździki, piłkarzyki, stół do ping ponga i inne atrakcje),
- sala do ćwiczeń, relaksu, jogi (nawet raz korzystaliśmy!),
- domek do apiterapii (też sprawdzaliśmy!),
- stajnia i ujeżdżalnia, w sąsiadującym z Folwarkiem Ośrodku Jeździeckim Anula.
- oraz wiata z rowerami, które można swobodnie wypożyczać, wystarczy wpisywać się na tablicę (są też rowery dla małych i większych dzieci, a nawet rowery z fotelikami dziecięcymi),
Poza tym na terenie Folwarku nie brakuje atrakcji w plenerze, takich jak placyk zabaw dla dzieci, przestrzeń na ognisko, króliki do karmienia, czy wreszcie, to co chyba najfajniejsze, furtka wiodąca w ciągnące się w siną dal pole i pastwisko, gdzie przez większość czasu przechadza się tutejsze stado koni (wraz z doklejoną do nich owcą, która podobno myśli, że jest koniem).
Folwark Mazurski w Lisach nie istniałby bez swoich gospodarzy – Przemka i Basi. Basia w trakcie naszego pobytu chorowała, więc właściwie nie mieliśmy okazji jej poznać, ale sam Przemek świetnie sprawdził się w roli gospodarza. W dzień przyjazdu zorganizował dla nas zwiedzanie całego terenu, a potem każdego dnia pobytu był do naszej dyspozycji w razie jakichkolwiek pytań. Warto wspomnieć o tym, że, o ile śniadanie odbywa się o stałej porze, o tyle godzinę obiadu można ustalać z gospodarzami dowolnie, co dawało nam dużą elastyczność, bardzo pożądaną w trakcie takiego wyjazdu z dziećmi. A skoro już mowa o posiłkach, to napisać o nich jedynie, że były smaczne, byłoby bardzo krzywdzące. Codziennie jedliśmy obłędnie pyszne dania wegetariańskie lub wegańskie, najadając się nimi pod korek. Na szczególną wzmiankę zasługują naszym zdaniem śniadania – wyjątkowo zróżnicowane, z przepysznymi wege pastami (na przykład z kaparów), ciekawymi napojami (napar z kwiatów bzu czy mango lassi). Przemek opowiadał nam anegdotę, jak to kiedyś jedna z gościń prosiła o to, by spędzić dzień czy dwa w kuchni i uczyć się od tamtejszej mistrzyni. Zupełnie nas to nie dziwi!
Żubry, Indianie, diabeł i grobowiec – czyli zwiedzanie najbliższej okolicy
Kiedy przychodzi do zwiedzania ciekawych miejsc usytuowanych najbliżej folwarku, odkrywamy, że czeka tu na nas i nasze dzieci całkiem niezły wachlarz przygód. Chociaż okolica jest wiejska i mało oblegana przez turystów, to zaledwie w dwa dni mamy okazję: poobcować z żubrami, zajrzeć do piramidy skrywającej prawdziwy grobowiec, podyskutować o przyczynie zawalonego mostu (i przy okazji zorganizować holowanie jednego z naszych aut), odwiedzić wioskę indiańską z hodowlą psów zaprzęgowych, a na koniec pójść na dokładnie takie lody, jakie jadano tu kilkadziesiąt lat temu w PRL. Wniosek – nie będziecie się w Mazurskim Folwarku nudzić nawet w deszczowe dni i nawet, gdybyście jakimś cudem nie chcieli już przesiadywać na terenie gospodarstwa.
Banie Mazurskie – lody sprzed 50 lat
Gdy pytamy Przemka o to, gdzie wybrać się na lody z dziećmi, proponuje nam dwie opcje. Pierwsza z nich to Zielona Budka w Kruklankach, a druga to budka z lodami Pani Danuty, która niezmiennie od kilkudziesięciu lat serwuje te same, zaledwie trzy smaki lodów. Zdaniem Przemka żadna z tych opcji nie gwarantuje nam wspaniałych doznań smakowych, ale kierowani jakimś niezrozumiałym sentymentem stawiamy na Banie Mazurskie. A tam, rzeczywiście, odbywamy gastronomiczną i estetyczną podróż w czasie. Dzieciom lody smakują, a to w sumie najważniejsze.
Gdzie nad wodę?
Gospodarze rekomendują trzy kąpieliska w bliskiej odległości od folwarku. Najbliżej jest dzika plaża, ale dostęp do wody jest tam nieodpowiedni dla małych dzieci i z tego, co zrozumieliśmy, od razu robi się głęboko. Druga opcja to typowa miejska plaża w Kruklankach, ale takich miejsc wolimy co do zasady unikać, więc postawiliśmy na opcję trzecią – plażę usytuowaną między jeziorem Gołdapiwo a Żabinki. To wariant gdzieś pomiędzy dziką a tłoczną plażą, jakieś 20 minut jazdy autem z folwarku. Samochody można spokojnie zaparkować wzdłuż drogi, potem przejść 2-3 minuty leśną drogą, by dojść na całkiem urokliwą plażę z wytyczonym kąpieliskiem. Plaża jest piaszczysta, jest na niej sporo zacienionych miejsc (fajny las, z niesamowicie wielkimi korzeniami!). I byłoby właściwie idealnie, gdyby nie walące tu tłumy dzieciaków kolonijnych. Na szczęście wyliczyliśmy sobie, ile czasu i w jakich godzinach spędzają one na plaży, by móc potem tu wracać pod ich nieobecność.
Bliski, ale nie bliskościowy ośrodek jeździecki Anula
Do Folwarku Mazurskiego trafiliśmy między innymi dlatego, że w pierwszej kolejności zawsze szukamy agroturystyk z dostępnymi na miejscu końmi i kucykami. W naszej ekipie mamy małych pasjonatów jeździectwa, więc było dla nas istotne to, by dzieciaki mogły w każdej chwili wsiąść na konika tuż pod domem i tym samym umacniać swoje pozytywne skojarzenia wokół tego tematu. Chcieliśmy rekreacyjnych, wakacyjnych przejażdżek na kucyku, a w Ośrodku Jeździeckim Anula zderzyliśmy się z musztrą, której jak dotąd nie doświadczyliśmy w żadnej ze stajni. To w zasadzie jeden z niewielu minusów naszych wakacji, o którym nie moglibyśmy nie wspomnieć we wpisie. Pani Ania, właścicielka stadniny, najwyraźniej uważa, że najskuteczniejsza metoda nauki to krzyczenie i wymuszanie na maluchach, by wykonały ćwiczenie, którego się boją. Całe szczęście, udało się na miejscu znaleźć instruktorów z nieco łagodniejszym podejściem. Naszym zdaniem to wielka szkoda, że tak piękna stadnina, usytuowana w tak malowniczym miejscu, traci przez nieprzyjemną atmosferę, która panuje w stajni i na padoku w trakcie lekcji.
mazury / polska / zwiedzanie polski / zwiedzanie mazur / atrakcje na mazurach / agroturystyka na mazurach / agroturystyka z końmi na mazurach / gdzie na konie na mazurach / co zobaczyć na mazurach / kruklanki / banie mazurski / atrakcje w kruklankach / atrakcje w baniach mazurskich / kąpieliska na mazurach / plaże na mazurach / kultowe lody na mazurach / agroturystyki przyjazne dzieciom / rodzinne agroturystyki /
Inna 23/10/2023 (19:56)
Wspaniałe miejsce! Mazury są przepiękne, a odnalezienie perełek, w których można przyjemnie spędzić czas razem z dziećmi, to już niesamowite przeżycie i fantastyczny wypoczynek. Zdjęcia jak zwykle super. Bardzo się cieszę, że trafiłam na tego bloga. Jest tutaj co poczytać. Dzięki 🙂