MINIWYPRAWY Z WARSZAWY – KAMPEREM PO ŚWIĘTOKRZYSKIEM

Pewien wirus pokrzyżował nam plany i, tak jak wszyscy fani podróżowania, ze smutkiem rezygnowaliśmy z kolejnych zagranicznych wyjazdów. Żegnaj słoneczna Majorko, żegnaj HomeExchange i domku na wybrzeżu w Wietnamie… Nasz syn Ksawery, nowy członek rodziny, nie spędzi swoich pierwszych wakacji na Balearach, tylko w Polsce. A po jakimś czasie nadeszło olśnienie: przecież to też super! Przecież już od lat lubimy powłóczyć się kamperem po Polsce, bo coraz bliższe naszemu sercu są mini podróże lokalne i regionalne.

Wszędzie świeciło pustkami. Byliśmy jedynymi odwiedzającymi w miejscach, w których normalnie ustawiają się kolejki chętnych. Przejazdy były krótkie, dzięki czemu nie zdążyliśmy zmęczyć siebie ani dzieci jazdą autem. Mimo, jak to zawsze u nas bywa, napiętego grafiku atrakcji, mieliśmy poczucie, że nadal udaje nam się nacieszyć każdym miejscem, chociaż trochę pobyć tu i teraz i pokontemplować piękno przyrody. Nadal dopiero uczymy się podróżowania bardziej w stylu slow (bo slow w połączeniu z małymi dziećmi brzmi, powiedzmy sobie szczerze, jak oksymoron albo złośliwy żart), ale trudno sobie wyobrazić lepsze czasy na rozpracowywanie tego stylu podróżowania. Dlatego postanowiliśmy sobie, że zamiast skupiać się na odwołanych lotach i odroczonych wyprawach, wolimy cieszyć się tym, jakie możliwości daje nam jeżdżenie po Polsce – na pierwszy ogień zwiedzanie województwa świętokrzyskiego kamperem.

Puszcza Jodłowa w Świętokrzyskim Parku Narodowym
Ruiny huty
Zamek królewski w Chęcinach
W drodze na zamek
Park Miniatur Sabat-Krajno
Gołoborze na Łysej Górze
Dąb Bartek
Skansen w Tokarni

Chęciny – zadbany zamek i najsłynniejsza jaskinia w Polsce

Nigdy nie byliśmy fanami zamków, ale gdy tylko Mela usłyszała, że możemy odwiedzić takie miejsce, to stało się ono obowiązkowym punktem na mapie. Nie mogliśmy się nadziwić, że 3,5-letnie dziecko może z takim podekscytowaniem wspinać się na zamkowe wzgórze, potem forsować wejście na każdą basztę i przeciągać w nieskończoność naszą wizytę. Interesował ją każdy kamyk i roślinka, a z naszego, dorosłego punktu widzenia, musimy przyznać, że dawno nie byliśmy na terenie tak dobrze przygotowanego zamku, zarówno jeśli chodzi o zadbaną zieleń, jak i o wyeksponowanie dodatkowych atrakcji i ciekawostek dla zwiedzających (herby, miecze, hełmy, klatki hańby i inne cuda). Dzieci do 7. roku życia wchodzą za darmo, a na podejście trzeba uważać – z wózkiem jest to właściwie niemożliwe. Na podejściu prowadzącym do kas czekają na Was schody, a druga trasa, już bez schodów, wiedzie do wyjścia z zamku. Z bobasem na rękach albo większym dzieckiem w nosidle dacie radę bez problemu, bo to niedługi spacer i łagodne podejście. Z zamkowych baszt możecie podziwiać imponującą panoramę świętokrzyskiej okolicy. Warto nadmienić, że spotkaliśmy się tutaj z bardzo przyjemną i pomocną obsługą, co zachęcało do tego, by posiedzieć sobie jeszcze na terenie zamku i nacieszyć nim oczy.

W drodze na zamek
Panorama z zamkowego wzgórza

Niestety, nie można tego samego powiedzieć o obsłudze jaskini Raj, co odebrało dużo uroku temu wyjątkowemu miejscu. Umówionej z wyprzedzeniem przez internet wizycie (warto tak zarezerwować bilety z uwagi na wielu chętnych) przewodził najbardziej nieuprzejmy przewodnik, jakiego zdarzyło nam się spotkać w trakcie wszystkich naszych podróży. Być może miał zły dzień, być może to splot niefortunnych okoliczności (w tym także tych pandemicznych i udzielający się w związku z nimi stres), ale dawno nie czuliśmy się tak, powiedzmy to wprost, dyskryminowani ze względu na to, że mamy małe dzieci. Pan przewodnik opowiadał bardzo ciekawie i z pasją na temat jaskiniowych nacieków, by potem z taką samą pasją krzyczeć na nas, żebyśmy nie robili zdjęć (zrozumieliśmy, że zakaz dotyczy tylko flesza) lub że maseczka ma ściśle przylegać do twarzy!!! Jeszcze przed wejściem do jaskini obsługa wymusiła na nas założenie maseczki zarówno naszej 3,5-letniej Meli jak i półrocznemu Ksaweremu („bo takie są nasze wymogi”). Na szczęście Ksawery postanowił całą drogę przez jaskinię spędzić drzemiąc przytulony do piersi. Całe zwiedzanie podziemnego Raju trwa ok. 30-40 minut i naszym zdaniem to w sam raz na pierwszą wizytę dziecka w jaskini. Na koniec wycieczki był czas na pytania do przewodnika, których, o dziwo, nikt z zastraszonych gości nie zadał, a my do dziś żałujemy, że nie odważyliśmy się go spytać o to, czy byłby dla nas tak samo niemiły, gdybyśmy zwiedzali jaskinię bez dzieci.

Kamperowe łóżko dla czteroosobowej rodziny 🙂

Ciekawe muzea Kielecczyzny

Planując podróż po województwie świętokrzyskim, pod żadnym pozorem nie powinniście pominąć Parku Etnograficznego w Tokarni. Skansen, który z założenia miał odtwarzać typowy układ wiosek regionu, imponuje rozmachem i mnogością obiektów. Nie trzeba być wybitnym fanem kultury ludowej, by zachwycić się tym miejscem. Nieśpieszny spacer między pokrytymi strzechą drewnianymi chatami dla nas był o tyle fajniejszy, że teren świecił pustkami, zapewne w dużej mierze ze względu na zakaz wstępu do środka budynków. Ponieważ nie mogliśmy zwiedzać wnętrz, mamy dobry powód, by kiedyś tam jeszcze wrócić, zwłaszcza, że Mela była zachwycona możliwością tak bliskiego obcowania z wiejskimi zwierzętami.

Droga do skansenu

Drugie muzeum, które warto odwiedzić, znajduje się już w samym centrum Kielc i mowa o Muzeum Zabawek i Zabawy na kieleckim rynku. To ciekawa podróż w czasie, dzięki której można sobie przypomnieć, jak wyglądało nasze dzieciństwo i lepiej wyobrazić, jak bawili się nasi rodzice, a naszym dzieciom wytłumaczyć zasady gry w klasy. Niektóre eksponaty sprawiają, że włos lekko jeży się na głowie (lalki-bobasy kojarzące się dzisiaj raczej z horrorem niż z produktem z telewizyjnej reklamy).

W przerwie między muzeami odwiedziliśmy najmodniejsze kieleckie zagłębie restauracyjne na ulicy Solnej. Nasze poszukiwania restauracji z regionalną kuchnią świętokrzyską spełzły na niczym, więc trafiliśmy do lokalu z jedzeniem amerykańskim, gdzie zaserwowano nam przepyszną fish & chips. Na Solnej możecie przebierać w kuchniach z całego świata (m.in. tajska i inne azjatyckie, gruzińska, ukraińska), ceny są tu podobno jednymi z najwyższych, jeśli chodzi o kielecką gastronomię, ale dla warszawiaka będą nadal przystępne. To fajne miejsce w ciepły, słoneczny dzień – wszystkie lokale są usytuowane wzdłuż zieleni i wody, i można tu po prostu miło spędzić czas i naładować baterie w fajnym otoczeniu.
Na deser bardzo polecamy nowy, designerski lokal „Kruche Tarte” z przepyszną i niedrogą kawą!

Najokazalsze ruiny i najokazalsze drzewo

Na północ od Kielc znajduje się najsłynniejsze drzewo w Polsce – dąb Bartek, oficjalnie uznany za nasze „najokazalsze” drzewo narodowe. Szacuje się, że ma co najmniej 700 lat, a niektórzy naukowcy twierdzą, że może i ponad 1000! Zdjęcia nawet w małym stopniu nie oddają tego, jak imponujący i majestatyczny jest na żywo, choć teleskopowe podpory z pewnością odbierają mu trochę uroku. W jednym z przewodników przeczytaliśmy coś, co zrobiło na nas ogromne wrażenie – gdy Bartek kiełkował, w Krakowie na tronie urzędował Kazimierz Wielki!

Skrzynka pocztowa w bliskiej okolicy dębu, ale nam niestety nie udało się wysłać stąd kartki…

Niedaleko dębu powinniście zatrzymać się w kolejnym bardzo ciekawym miejscu – to jedne z najokazalszych ruin, jakie mieliśmy okazję odwiedzić.
Podziwiając XIX-wieczne ruiny niedoszłej huty w Bobrzy, planowanej z rzadko spotykanym rozmachem, można wyobrazić sobie, jak wielkim przedsięwzięciem miały być ten projekt, który ostatecznie nigdy nie doszedł do skutku ze względu na powódź, a potem przez wybuch powstania listopadowego. Jeśli tak jak my lubicie klimat opuszczonych miejsc, to koniecznie zajrzyjcie do naszych innych tekstów, w których opisujemy ruiny.

Nie dajcie się zwieść pierwszym mało ciekawym widokom w miejscu ruin, bo za tym wielkim murem…
… i po krótkim spacerze czeka na Was…
… miejsce naprawdę niezwykłe!

Parki rozrywki dla dzieci – podróż dookoła świata i do jego pradziejów

Oba najpopularniejsze w regionie parki rozrywki zaskoczyły nas bardzo na plus – spodziewaliśmy się festynu tandety. Co prawda, dopiero zaczynamy przygodę z tego typu obiektami, bo nasza starsza córka ma na razie 3,5 roku, więc możliwe, że nasze wyobrażenie o takich atrakcjach jest już mocno nieaktualne.

Mowa o dwóch miejscach: o Parku Miniatur Sabat Krajno i o JuraParku w Bałtowie. W obydwu byliśmy prawie jedynymi zwiedzającymi, co na pewno wpłynęło na jeszcze pozytywniejszy odbiór atrakcji, którymi można było się na spokojnie nacieszyć. Zarówno miniatury najbardziej znanych światowych budowli jak i figury dinozaurów są według nas wykonane w staranny i ciekawy sposób, dalece odbiegający od kiczu, którego się spodziewaliśmy. Małe dzieci wchodzą za darmo lub za symboliczną złotówkę, ale powinny w obu miejscach już całkiem nieźle się bawić. Mela akurat niezbyt interesuje się dinozaurami, więc JuraPark był ciekawy głównie dla nas, za to w Parku Miniatur bardzo jej się podobało, mimo dość męczącego podejścia (swoją drogą, przejście tego parku jest niezłą rozgrzewką przed wejściem na któryś ze świętokrzyskich szczytów). W okolicy na uwagę zasługuje jeszcze fajny drewniany plac zabaw Babyjagowo, który spodoba się zwłaszcza zwolennikom naturalnych atrakcji dla dzieci.

O innych odwiedzonych przez nas parkach rozrywki dla dzieci przeczytasz w tych wpisach.

W Świętokrzyskim Parku Narodowym

Nigdy nie byliśmy fanami łażenia po górach i zdobywania szczytów, a z dziećmi tym bardziej boimy się takich wyzwań, wiedząc, ile fizycznej pracy to wszystko wymaga, zwłaszcza z więcej niż jednym dzieckiem. Jeśli macie tak samo jak my, to musicie wiedzieć, że Góry Świętokrzyskie to świetny wybór dla amatorów i dla rodzin z dziećmi. Podejścia są łagodne, a na Łysą Górę można też wjechać autem, jeśli nie chce Wam się wchodzić. Szczyty mają ok. 600 m wysokości, więc to tak naprawdę pagórki (którym majestatu dodaje to, że są jednymi z najstarszych pasm górskich Europy!). Jeśli chcecie przemieszczać się z wózkiem, to polecamy Wam podejście na Łysą Górę od Huty Szklanej (cały czas asfaltową drogą). Na Łysą Górę możecie też wejść trasą trudniejszą lub wjechać autem. Którego wariantu nie wybierzecie, zróbcie to koniecznie, bo na szczycie czeka na Was symbol Gór Świętorzyskich – zjawiskowe gołoborze, czyli zbocze pokryte dużymi kamieniami. Ta okolica słynie też z unikatowej Puszczy Jodłowej, która w trakcie naszej wizyty tonęła we mgle, co wyglądało chyba jeszcze fajniej niż w trakcie pięknego, słonecznego dnia.
W rejonie Gór Świętokrzyskich warto odwiedzić Klasztor Oblatów obok miejscowości Nowa Słupia, a w samej Nowej Słupi polecamy smaczne i niedrogie burgery w restauracji Krówka i Połówka (zapłaciliśmy 67 złotych za dwa burgery z frytkami, dużą dodatkową porcję frytek i 2 napoje). Mimo wielu prób nie udało nam się odnaleźć restauracji z regionalnym, świętokrzyskim jedzeniem, nad czym bardzo ubolewaliśmy, ale w tej sytuacji mamy przynajmniej dobry powód, by jeszcze kiedyś tam wrócić.

Puszcza Jodłowa w Świętokrzyskim Parku Narodowym…
… w drodze na Łysą Górę
Gołoborze na Łysej Górze

Dopiero planujesz podróże z dzieckiem i nie wiesz, jak się za to zabrać? Przeczytaj nasze protipy o lataniu samolotem z małymi dziećmi i garść porad dla podróżującej rodziny, jeśli po drodze Ci z rodzicielstwem bliskości.

Myślisz o krótkich wypadach niedaleko za Warszawę? Polecamy nasz cykl wpisów „Miniwyprawy z Warszawy”, który ciągle rozbudowujemy.

A może wyprawa kamperem całą rodziną, ale gdzieś dalej? Jeździliśmy już z niemowlakiem po północnej Francji, o czym możesz poczytać w tej relacji z Normandii.

zwiedzanie województwa świętokrzyskiego kamperem / kamperem po polsce / polska / zwiedzanie polski / jeżdżenie po polsce / wycieczka w góry świętokrzyskie / zwiedzanie gór świętokrzyskich / wakacje w polsce / weekend w polsce / weekend w górach świętokrzyskich / weekend w świętokrzyskim / tanie podróżowanie po polsce / podróże z dziećmi / zwiedzanie polski z dziećmi / z dziećmi samochodem / z dziećmi kamperem /

Brak komentarzy