MINIWYPRAWY Z WARSZAWY – KURPIE BIAŁE
Tym razem w ramach naszego corocznego wypadu agroturystycznego wywiało nas na Kurpie Białe na Mazowszu, czyli tereny zamieszkiwane niegdyś przez jedną z najsłynniejszych grup etnicznych w Polsce. Jak się później dowiedzieliśmy, było dane nam poznać zaledwie ułamek tradycji kurpiowskiej, i to tej związanej jedynie z Kurpiami Białymi – rejonem w okolicy Pułtuska i Puszczy Białej, między Bugiem a Narwią. A są jeszcze Kurpie Zielone (od Ostrołęki w górę), których odkrywanie dopiero przed nami. Przekonajcie się, dlaczego warto odwiedzić Kurpie Białe na Mazowszu!









Na dobry początek – zaskoczenie pięknym Pułtuskiem
Ten wypad na przedłużony weekend poza Warszawą rozpoczynamy nietypowo, bo od wizyty w innym mieście. Po drodze do naszej bazy agroturystycznej zahaczamy o miasteczko Pułtusk. Początkowo tylko po to, by zatrzymać się rodzinnie na lody. Lodziarnia Pułtuska to chyba jedyny sensowny wybór w okolicy, choć reklamowanym tu rzekomo włoskim lodom nieco daleko do autentycznych gelati. Mimo wszystko miejsce przypada nam do gustu, bo dzieci mogą poganiać po całkiem sporym placu zabaw, a my zaplanować dalsze odkrywanie Pułtuska. I choć nadal nie wiemy, a jedynie się domyślamy, czemu nazywa się to miasto Wenecją Mazowsza, to udało nam się za to zobaczyć na własne oczy, że pułtuski rynek rzeczywiście mógłby zostać uznany za najdłuższy w Europie (jak twierdzą niektórzy). Spacer po czterystumetrowym, przepięknym placu naprawdę cieszył oczy, zwłaszcza dzięki zachowanym kamienicom i zgrabnym wieżom. W jednej z nich mieści się Muzeum Regionalne, które nas niczym zbytnio nie zaciekawiło, za to Melę bardzo ucieszył fakt, że mogła tam „podziwiać” pozostałości po meteorytach, które spadły na pułtuskie ziemie w połowie XIX wieku (cudzysłów jest tu wskazany, bo eksponaty niczym się nie różnią od zwykłych kamyków). Jednak sama świadomość tego, że są to kosmiczne kamienie, wystarczyła naszej córce, która ostatnio przechodzi przez fazę zaciekawienia kosmosem.











Siedlisko Leluja – czyli co powstanie z połączenia kurpiowskiej wsi i hasła instagrammable
Nie ma co ukrywać – o Siedlisku Leluja było już głośno na długo zanim nam udało się tam dotrzeć. Już od jakiegoś czasu śledziliśmy lelujowy profil i zdjęcia na Facebooku, które jednak nie są w stanie w pełni oddać piękna i uroku tego miejsca.
Właściciele Siedliska Leluja wynieśli słowo „agroturystyka” na wyższy, zupełnie nieznany nam dotąd poziom. Zachowali dla przyjezdnych najciekawsze uroki (i niedogodności?) prawdziwej wsi takie jak natarczywe muchy, chrobot mysich łapek pod stropem, pająki wyskakujące ze zlewu, błoto na kaloszach czy swojski aromat obornika. A jednocześnie stworzyli totalnie designerskie wnętrza, nasycone słowem „rustykalny” w 101%, do których nie pasuje określenie „jak na prawdziwej wsi u mojej babci”, a raczej „całkowicie insta-friendly”. Każdy najmniejszy zakątek chaty i kurnika, w których mieszkają goście, czy stodoły, gdzie je się posiłki i gdzie odbywają się imprezy, nadaje się na fotkę na insta. Bez filtrów. Nigdy nie byliśmy zbyt częstymi bywalcami na instagramie, i całe szczęście, bo jak na prawdziwą wieś w Wielgolasie przystało, z zasięgiem i internetem jest tu kiepskawo. Z miejsca możemy współczuć uzależnionym instagramowiczom, którzy muszą tu cierpieć na syndrom odstawienia, co chwila widząc oczyma wyobraźni kolejne kadry idealne.















Do Siedliska warto przyjechać większą ekipą i z dziećmi, które będą miały co robić i gdzie szaleć. Eko plac zabaw jest obłędny (co prawda, uwaga: bez atestów!), kozy i świnka dają się nakarmić, kury pozwolą gościom zebrać jaja, na kucyku można się przejechać, pieski są przyjaźnie nastawione, kotek potrafi wskoczyć do chaty i poprzytulać się do gości, tylko te złośliwe gęsi trochę uprzykrzają życie i bardzo bronią swojego ukochanego, lelujowego terytorium. Możecie udać się na schadzkę i zrelaksować w pięknie usytuowanej ambonie, najeść do syta pysznym jedzeniem, w tym domowymi serami, w szczególności kozimi. Możecie tu spróbować kurpiowskich przysmaków takich jak bezalkoholowe piwo kozicowe, które przyrządza się z jagód jałowca, po kurpiowsku nazywanego kozicą. Możecie zrobić kurs serowarstwa (na co nam nie starczyło czasu, a może bardziej siły, bo dzieci dokazywały w nocy). Możecie też wysłać tu swoje starsze dzieci na obóz, podczas którego będą spać w czadowych wigwamach i uczyć się o tym, jak wygląda życie na prawdziwej wsi. Chyba kiedyś zafundujemy taki „survival” naszej córce.






































Kuźnia Kurpiowska w Pniewie – w trosce o dorobek Kurpiów Białych
Uwielbiamy odkrywać miejsca takie jak to – prowadzone przez prawdziwych pasjonatów. Gospodyni Kuźni Kurpiowskiej, pani Halina Witkowska, skradła nasze serca nie tylko przez żołądek, racząc nas niesamowitymi przysmakami regionalnymi, ale także swoim niebywałym ciepłem i gościnnością. Prowadzona przez nią Kuźnia w Pniewie to de facto budynek ponadstuletniej szkoły przerobiony na tradycyjną chatę Kurpiów Białych, w której odtworzono dawny układ pomieszczeń (izba główna, izdebka, alkierz) i zebrano mnóstwo sprzętów, akcesoriów i dekoracji, które towarzyszyły Kurpiom w ich codziennym życiu na wsi, a dziś są ciekawymi eksponatami, dzięki którym można przenieść się w podróż w czasie i wyobrazić sobie, jak ciężkie i czasochłonne było pranie ręczne na tarach czy szycie przy użyciu krosna.












Po zwiedzaniu Kuźni razem z gospodynią, która w zabawny sposób opowiadała o zgromadzonych tu, często dzięki jej inwencji i inicjatywie, eksponatach, przychodzi czas na clue programu – degustację tradycyjnych, kurpiowskich dań. Wszystkiego miało być tylko trochę, tak dla smaku, ale okazało się, że tutejszym menu degustacyjnym spokojnie naje się cała nasza 12-osobowa grupa. Spróbowaliśmy między innymi pysznej kapusty w oleju (prosto od pana z okolicy, który sam tłoczy olej rzepakowy), pyzuchów z serem i gotowanymi ziemniakami czy sodziaków – grubych kurpiowskich racuchów. Dania popijaliśmy pysznym piwem na bazie kawy zbożowej z chmielem i miodem. Ten napój chmielowy jest typowy dla Kurpiów Białych (zaś Zieloni mają swoje, wspomniane już wyżej, kozicowe). Przy stole obok nas grupa pań uczestniczyła w warsztatach rękodzieła, być może uczyły się haftować, wykonywać kurpiowską wycinankę lub pisankę charakterystyczną dla Puszczy Białej, z sitowia i kolorowej włóczki (można taką w Kuźni kupić).





Lubicie degustować dania i przekąski regionalne? Koniecznie odwiedźcie warsztatownię Czerwone Korale na Podlasiu i inne gastro miejscówki w tym regionie Polski!
Szukacie innych pomysłów na krótkie wypady niedaleko Warszawy? Polecamy okolice Puszczy Kozienickiej lub Kazimierz Dolny i Janowiec!
A może macie czas i chęci na dłuższe wakacje w Polsce i nie wiecie, który region wybrać? Nas ostatnio oczarowało Roztocze, pełne różnorodnych atrakcji nie tylko na rodzin z dziećmi.
mazowsze / polska / zwiedzanie mazowsza / co zobaczyć na mazowszu / zwiedzanie województwa mazowieckiego / zwiedzanie pułtuska / co zobaczyć w pułtusku / atrakcje pułtuska / kurpie białe / zwiedzanie kurpiów / zwiedzanie kurpiowszczyzny / atrakcje kurpiowszczyzny / co zobaczyć na kurpiach białych / co zobaczyć na kurpiowszczyźnie / tradycyjna kuchnia kurpiowska / potrawy kurpiowskie / dania kurpiowskie / północ od warszawy / wypad z warszawy / weekend poza warszawą / gdzie na weekend niedaleko warszawy / gdzie na weekend w okolicach warszawy /
Barbara 22/09/2020 (17:57)
Pani Natalio, świetnie sie Panią czyta, cudowne zdjęcia, jakby sie prawie widziało to wszystko. Zwłaszcza, gdy na zdjęciach można zobaczyć również własnego Wnuka i Jego Rodziców. Gratuluję bloga, cały wczorajszy wieczór spędziłam na czytaniu o Podlasiu, Roztoczu, Puławach i Nałęczowie (tam się urodziłam, zachęcam na przyszłość do odwiedzenia kawiarni Ewelina, trzy kroki od Różanej). Dziś przeniosę się w bardziej odległe miejsca z Państwa wypraw. Suuuuuuper.
Obieżysmak 23/09/2020 (13:06)
Pani Barbaro, bardzo dziękujemy za miłe słowa! Przy okazji kolejnej wizyty w Nałęczowie na pewno odwiedzimy Ewelinę, w końcu to „tubylcy” zawsze wiedzą najlepiej, gdzie warto się wybrać i czego spróbować 🙂 Pozdrawiamy serdecznie, Natalia i Paweł