NOWY JORK – NIETYPOWE TOP 7

 

Msza gospel

W trakcie pobytu w Nowym Jorku mieszkaliśmy na Harlemie, części Manhattanu zamieszkałej niemalże wyłącznie przez czarnoskórych Nowojorczyków. Bardzo chcieliśmy pójść na mszę gospel do jednego z małych harlemskich kościółków, ale Mirlande, gospodyni, u której się zatrzymaliśmy, poleciła nam inną opcję. Zaufaliśmy jej, dzięki czemu doświadczyliśmy jednego z amerykańskich dziwactw – mszy w kościele, który u nas pewnie zostałby uznany za działającą niezgodnie z prawem sektę. Za to w USA podejście do religii i duchowości jest zupełnie inne. Nie ma monopolu na wiarę, na rynku religijnym działa prawo konkurencji. „A bóstwami mogą być ludzie, zwierzęta, kosmici, a nawet substancje psychodeliczne, takie jak herbatka ayahuasca. Swoje rytuały odprawiają tu neopoganie, współczesne czarownice i sataniści. Którą z tych religii uznać za dziwaczną, zależy jedynie od przyjętej perspektywy.”[1]

Wejście i wystrój kościoła Times Square Church upodobniały go do broadwayowskich teatrów, w których niedalekim sąsiedztwie zresztą się znajdował. Pastor w przerwach od kazania sprawdzał na iPadzie, a następnie cytował tweety wiernych z całego świata. Oprócz niego na scenie było ponad dwadzieścia osób – kilkunastu wokalistów chóru gospel i kilku instrumentalistów. Sala była pełna, a wierni w transie. Wszyscy śpiewali, klaskali, niektórzy nawet tańczyli. Zostaliśmy wciągnięci do jednego z natchnionych kółek modlitewnych – trzeba było chwycić się za ręce w kilkuosobowych grupkach i modlić w intencji małżeństwa. Times Square Church ma nawet swojego firmowego hash taga #itstimetopray.

 

 

 

Wnętrze Kościoła Times Square

Wnętrze Kościoła Times Square

 

Początek mszy

Początek mszy

 

 

Intrepid Sea, Air & Space Museum

Mówiąc o najlepszych muzeach Nowego Jorku, często pomija się tę pozycję. Tymczasem Intrepid zasługuje na miano jednej z największych atrakcji Wielkiego Jabłka. Muzeum powstało w 1982 r. na emerytowanym, legendarnym lotniskowcu Intrepid. Na okręcie można zobaczyć samoloty bojowe, ponaddźwiękowy odrzutowiec Concorde, prom kosmiczny oraz inny sprzęt wojskowy. Dodatkowo, na terenie muzeum znajduje się łódź podwodna „Growler” z czasów II wojny światowej. Czy są wśród nas tacy, którzy nigdy nie chcieli znaleźć się na pokładzie takiej łodzi? Darmowych wejść niestety nie ma, a opłata za wstęp jest wysoka (ok. 30 $). Jednak przy wykupieniu nowojorskiej karty CITY PASS wejście jest o ok. 40% tańsze.

 

Lotniskowiec Intrepid u wybrzeża Manhattanu

Lotniskowiec Intrepid u wybrzeża Manhattanu

 

Lockheed SR-71 Blackbird

Lockheed SR-71 Blackbird

 

Wnętrze łodzi podwodnej Growler

Wnętrze łodzi podwodnej Growler

 

Na pokładzie Intrepida

Na pokładzie Intrepida

 

 

 

 

High Line Park

Piękny przykład na to, jak podjąć się rewitalizacji nieużytecznej przestrzeni, tak, by jednocześnie zachować jej pierwotny charakter. Ten park sprawia wrażenie, jakby wcale nie został zaprojektowany i urządzony w najdrobniejszym szczególe, ale jakby naturalnie, sam z siebie zaczął rosnąć na industrialnych ruinach. High Line Park ciągnie się przez 1,6 km, a znajduje się na starym kolejowym wiadukcie biegnącym przez środek miasta. Projekt stał się tak popularny, że urbaniści na całym świecie zaczęli do niego nawiązywać, mówiąc o „High Line effect”. Parkiem zachwyca się Magdalena Rittenhouse w swoim reportażu o Nowym Jorku, nazywając go „zawieszonym nad ulicami ogrodem”. Autorka poświęca temu miejscu jeden z rozdziałów swojej książki, szczegółowo opisując, skąd wzięła się inicjatywa, jak przebiegało projektowanie parku oraz jak doszło do tego, że zapomniana dzielnica Chelsea jest obecnie jedną z najmodniejszych w Nowym Jorku. [2]

O High Line wspomina także Sławińska, w cytowanej już przez nas książce „Nowy Jork. Przewodnik niepraktyczny”. Autorka pisze tak: „Między ponure bryły industrialnych budynków Chelsea wślizgnęła się szeroka wstęga trawy; opuszczone tory zarosły zielenią (…). Polne kwiaty kwitły tu jak na dzikich łąkach wielkich równin Środkowego Zachodu, a na kwiatach siadały niewidywane w innych częściach miasta motyle.”[3]

Gdy my wybraliśmy się do High Line i spacerowaliśmy promenadą na wiadukcie, niestety nie widzieliśmy „szerokiej wstęgi zieleni”, kwiatów, ani tym bardziej motyli. Zimą najwięcej uroku tracą parki, miejsca wiosną i latem nasycone zielenią. Na szczęście High Line tylko częściowo traci, bo z kolei zima podkreśla jego historyczny i przemysłowy charakter.

 

Spacer po High Line Park

Spacer po High Line Park

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Metropolitan Opera House

Gmach jednej z najsłynniejszych oper świata, wieczorem przepięknie rozświetlony, ma w sobie coś hipnotyzującego. Ciężko oderwać od niego wzrok, zarówno w ciągu dnia jak i w nocy. Bardzo chcieliśmy pójść na jeden ze spektakli, ale obawialiśmy się, że nie będzie to możliwe. Na wyjazd spakowaliśmy się w małe plecaki i nie mieliśmy ze sobą żadnych eleganckich ubrań. Martwiliśmy się na zapas – w teatrze nie obowiązuje dress code. Dodatkowo, kupując bilety z dnia na dzień, można trafić na promocyjne ceny. Nam udało się kupić bilet na operę La Bohème za ok. 20 $ od osoby (co prawda w jednym z ostatnich rzędów gdzieś na samej górze, ale standardowo i za taki bilet można zapłacić ok. 80 dolarów). Wnętrze teatru jest równie zjawiskowe co główna fasada budynku. Jeśli komuś nie chce się stać w kolejce do baru, może skorzystać z ogólnie dostępnych kraników z wodą (w Nowym Jorku są one dostępne praktycznie we wszystkich większych miejscach użytku publicznego). I jeszcze jedna bardzo praktyczna kwestia – libretta są tłumaczone na język angielski. Każdy widz ma na siedzeniu przed sobą mały ekranik, na którym wyświetlane jest tłumaczenie symultaniczne. W końcu można zrozumieć, czego dotyczy spektakl…

 

Metropolitan Opera

 

Na moment przed spektaklem

Na moment przed spektaklem

 

Opera La Boheme

Opera La Boheme

 

 

 

Hot dogi na East Village

East Village postanowiliśmy odwiedzić, ponieważ Marek Wałkuski mianował ją swoją ulubioną dzielnicą w Nowym Jorku. Dzielnicą mniej obleganą przez turystów, niezbyt modną i ani trochę snobistyczną, ale przede wszystkim siedzibą kuchni i knajp z całego świata, od chińskich i japońskich przez hinduskie aż do marokańskich [4]. Szukaliśmy konkretnego lokalu, Café Mogador, ponieważ wcześniej w przewodniku przeczytaliśmy, że zjemy w nim wybitnego burgera marokańskiego. Nie mieliśmy okazji się przekonać, na ile jest wybitny – wygórowane ceny i niezbyt oryginalny wygląd lokalu zniechęciły nas i nie zatrzymaliśmy się w tym miejscu. Za to tuż obok restauracji marokańskiej, także przy ulicy St Marks Pl, wypatrzyliśmy mały, hipsterski, na pierwszy rzut oka brudny i obskurny barek o nazwie Crif Dogs. Gdy pobyliśmy chwilę w lokalu i przejrzeliśmy jego menu, wiedzieliśmy już, że to miejsce, którego szukaliśmy. Niedrogie jak na nowojorskie realia, serwujące mnóstwo różnych hot dogów, nie tylko w wersji klasycznej, ale także z bardziej oryginalnymi składnikami, np. w takich wersjach:

  • hot dog z bekonem, sosem teriyaki, ananasem i zieloną cebulką,
  • hot dog wegetariański z cebulą, pomidorem, ogórkiem kiszonym i jalapeños,
  • hot dog śniadaniowy z bekonem, serem i jajkiem sadzonym.

Zamówiliśmy po dwa dogi na głowę wraz z frytkami ociekającymi płynnym amerykańskim serem. Crif Dogs uplasował się na drugim miejscu w naszym rankingu nowojorskich hot dogów, tuż po kultowym Nathan’s Famous na Coney Island.

Nasz przepis na hot dogi w amerykańskim stylu znajdziecie tutaj. Piszemy też o tym, jak zrobić corn dogi.

 

crif

 

crif3

 

crif2

 

Biblioteka-muzeum Morgana

Pozycja obowiązkowa dla moli książkowych, wielbicieli białych kruków, ale też dla tych, którzy kochają wnętrza wypełnione księgami i albumami. W bibliotece znajduje się wiele bezcennych egzemplarzy, na przykład XIII-wieczna biblia czy oryginał „Raju utraconego” Miltona. Wszystkie pozycje nie dość, że są unikatowe, to jeszcze pięknie wyeksponowane, na wielkich regałach, ciągnących się przez całe ściany, od podłogi aż po sufit. Bezpłatne wejście w piątki w godz. 19.00 – 21.00.

Do wizyty w tym miejscu zachęciły nas rekomendacje w przewodnikach, ale przede wszystkim świetny wpis na jednym z naszych ulubionych blogów PARAGON Z PODRÓŻY. We wpisie jest mowa o tym, że w bibliotece Morgana znajduje się „najpiękniejszy pokój świata”: http://paragonzpodrozy.pl/13327/najpiekniejszy-pokoj-swiata/ Całe szczęście, tekst został opublikowany akurat wtedy, gdy byliśmy w Nowym Jorku. Dzięki temu nie przegapiliśmy tego wyjątkowego miejsca.

 

morgan_library1

 

Księgarnia STRAND

Czy takie miejsce nie powinno być dla miłośników książek istnym rajem na ziemi? A może wręcz przeciwnie, jest niczym najgorszy koszmar senny? Trudno stwierdzić, jakie emocje dominują, gdy człowiek znajduje się w jednej z największych księgarni, do jakich zdarzyło mu się trafić. Właściciele antykwariatu reklamują się, że półek z książkami jest tutaj 18 mil. Wszędzie dookoła kuszą oryginalne, często dotąd nigdzie niewidziane pozycje. A świadomość braku czasu, by to wszystko dokładnie obejrzeć, boli jak nigdy dotąd…

Księgarnia mieści się w kilkupiętrowym gmachu i znajduje się w niej chyba wszystko: literatura piękna z całego świata, poezja, książki kulinarne, albumy o sztuce, komiksy, książki dla dzieci. Na drugim piętrze ulokowano podobno największy w Nowym Jorku zbiór książek poświęconych sztuce. Na półkach roi się od promocji, które dotyczą zwłaszcza książek używanych. Panuje tu bowiem zasada „przeczytałeś, przynieś”. Wielu Nowojorczyków decyduje się pozbyć przeczytanych książek za symbolicznego dolara lub wymienić je na inne używane pozycje.

 

strand2

 

Przerażenie połączone z ekscytacją na widok 18 mil półek z książkami

Przerażenie połączone z ekscytacją na widok 18 mil półek z książkami

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

1. M. Wałkuski „Ameryka po kawałku”, wydawnictwo ZNAK, Kraków 2014, s. 240.

2. M. Rittenhouse „Nowy Jork. Od Mannahatty do Ground Zero”, wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2013.

3. K. Sławińska „Nowy Jork. Przewodnik niepraktyczny”,  wydawnictwo WAB, Warszawa 2015, s. 208.

4. M. Wałkuski, „Ameryka po kawałku”, op. cit., s. 164 – 168.

 

Na blogu napisaliśmy też parę słów o innych, bardziej typowych atrakcjach Nowego Jorku.

Przeczytacie też u nas o tym, gdzie można tanio i dobrze zjeść w Nowym Jorku.

Jeśli interesują Was inne kierunki w USA, to polecamy między innymi wpis o tym, co warto zobaczyć na Florydzie lub o tym, dlaczego warto pojechać do Detroit.

 

/ usa / ameryka / stany / co robić w nowym jorku / co robić w usa / atrakcje usa / atrakcje nowego jorku / co zobaczyć w nowym jorku / co zwiedzać w nowym jorku / co zwiedzać w usa / co zwiedzać w stanach / atrakcje w nowym jorku / ciekawe miejsca w nowym jorku / ciekawe miejsca w usa / ciekawe miejsca w stanach / ciekawe miasta ameryki / ciekawe miasta w usa / ciekawe miasta w stanach / wyjazd do nowego jorku / co zjeść w nowym jorku / kuchnia w nowym jorku / czego spróbować w nowym jorku / ciekawostki o nowym jorku / wakacje w nowym jorku / weekend w nowym jorku / pobyt w nowym jorku /co trzeba zobaczyć w nowym jorku /

1 komentarz

  • comment-avatar
    Ewa 05/04/2016 (18:44)

    Kolejny super reportaż podróży… Jak wy to robicie?
    🙂